
Bronisław Komorowski na Kongresie: Jestem pełen niepokoju. Polska nie ma skutecznego systemu obrony przeciwlotniczej i rakietowej
Na początku polskiej drogi przez niepodległość pewne procesy w zakresie obronności były oczywiste. Najtrudniejsze i najmniej wdzięczne działanie to uchronienie armii przed trzęsieniem ziemi po zmianach ustrojowych i przeprowadzenie wojska z komunizmu do wolnej Polski. I to się udało. Armia została zmniejszona, pozbyliśmy się wielu zbędnych i nieprzydatnych struktur. To się też udało. Tak samo jako zakorzenienie polskiej armii w świadomości świata zachodniego. Weszliśmy do NATO, choć nikt tam na nas nie czekał, nikt nas nie zapraszał, to my się musieliśmy wbić w ten system.
Milowym krokiem było wprowadzenie w roku 2000 zasady o przeznaczaniu 2 proc. PKB na obronność. To była rewolucja nie tylko w skali Polski. Biedne państwo, obciążone kosztami restrukturyzacji po socjalizmie, zdecydowało się na takie wydatki. W tym czasie budżet Ministerstwa Obrony Narodowej wzrósł dziesięciokrotnie. Takim pierwszym zakupem dla wojska, kiedy byłem ministrem obrony, były samoloty transportowe Cassa.
Obecne ponad 4 proc. PKB na wojsko to nieprawdopodobny wysiłek całego narodu. To jedyna okazja, by te pieniądze wydać mądrze. I jestem pełen niepokoju. Nie służyły nam ostatnie „przeciągi” polityczne. System obrony przeciwrakietowej był już dawno przygotowany, on miał być gotowy w 2018 roku, poprzednicy zakwestionowali ten system i nadal go nie ma. Nie wciskajmy ludziom kitu – Polska nie ma skutecznego systemu obrony przeciwlotniczej i rakietowej. Jak to jest, że kupowaliśmy nie bacząc na terminy dostaw, bez amunicji do kupowanej broni? Jak można budować kolejne dywizje, mówić o zwiększeniu liczby żołnierzy, a potem tłumaczyć, że demografia na to nie pozwala?
Plany obronne muszą być skorygowane, muszą zostać dostosowane do naszych możliwości. A sytuacja jest niepewna – nieznana przyszłość NATO i wojna za naszą wschodnią granicą powinny skutkować odważnymi decyzjami.